Dlaczego potrzebna jest nam religia?
Nastały trudne czasy dla obrony religii. Szacunek dla niej spadł w niemal każdym aspekcie współczesnego życia — nie tylko wśród ateistów i intelektualistów, ale także wśród ogółu społeczeństwa. Wygląda na to, że następne pokolenie młodych ludzi będzie najbardziej niezaangażowane religijnie w ostatnich czasach
Potrzebujemy religii, ponieważ jest ona sprawdzoną formą zarządzania emocjami
Religia może zapewnić bezpośredni dostęp do życia emocjonalnego w sposób, w jaki nie robi tego nauka. Tak, nauka może dać nam emocjonalne poczucie zachwytu nad transcendencją natury. Istnieje jednak wiele form ludzkiego cierpienia, które są poza zasięgiem jakiejkolwiek naukowej ulgi. Różne stresy emocjonalne wymagają różnych rodzajów zbawienia. W przeciwieństwie do świeckich pochwał religii, które podkreślają jej etyczną i cywilizacyjną funkcję, potrzebujemy religii, ponieważ jest ona sprawdzoną formą zarządzania emocjami.
Oczywiście emocje religijne mają dobrze udokumentowaną ciemną stronę. Religijne życie emocjonalne ma tendencję do melodramatyzmu. Religia wciąż chętnie sprzedaje historie o dobru i złu, co daje nadzieję na napędzane testosteronem fantazje o zemście i agresji. Podczas gdy ten rodzaj bigoterii jest niewątpliwie niebezpieczny, duża część religii jest w rzeczywistości przydatna dla przeciętnej rodziny próbującej przetrwać w trudnych czasach.
Mózg nie operuje pojęciami prawdy i fałszu
Ci z nas w świeckim świecie, którzy krytykują takie emocjonalne reakcje i strategie z powtarzającym się pytaniem: "Czy to prawda?", mijają się z celem. Większość przekonań religijnych nie jest prawdziwa. Ale o to chodzi. Mózg emocjonalny nie dba o to. Nie operuje pojęciami prawdy i fałszu. Emocje nie są prawdziwe ani fałszywe. Nawet straszny strach we śnie jest nadal strasznym strachem. Oznacza to, że kryteria pomiaru zdrowej teorii nie są kryteriami pomiaru zdrowych emocji. W przeciwieństwie do korzystnej teorii, która musi być zgodna z faktami empirycznymi, korzystna emocja to emocja, która promuje homeostazę neurochemiczną lub inne stany afektywne, które promują biologiczny rozkwit.
Co jest nie tak ze znieczuleniem?
Po pierwsze, religia energetyzuje tak często, jak znieczula. Tak samo często, jak usypia lub uspokaja, religia również energetyzuje i ożywia wierzącego. Ta ożywcza właściwość religii może czynić ją bardziej niebezpieczną dla państwa niż jej właściwość uspokajająca, a także może inspirować altruistyczną filantropię.
Po drugie, co jest złego w znieczulaniu? Jeśli mój pogląd na religię jest przede wszystkim terapeutyczny, to nie mogę rozpaczać, gdy część tej terapii przybiera formę paliatywnego uśmierzania bólu. Jeśli ateiści uważają, że wystarczy odrzucić wierzącego na podstawie tego, że ten próbuje złagodzić cierpienie życia poprzez religię, to zakładam, że ateista nie ucieka się do żadnego znieczulenia w swoim życiu. W takim przypadku zazdroszczę mu niezwykłego szczęścia.
Dla reszty z nas pozostaje aspiryna, alkohol, religia, hobby, praca, miłość, przyjaźń. W końcu opioidy podobnie jak endorfiny są wrodzonymi składnikami chemicznymi ludzkiego mózgu i ciała, i ewoluowały częściowo po to, by od czasu do czasu uwolnić ciało od cierpienia. Cytując słynne zdanie niemieckiego humorysty Wilhelma Busha: "Kto ma zmartwienia, ma brandy".
Referencje